„Zaczęło się już w przedszkolu” – rozpoczyna MATEUSZ HAJDUK , nasz CZŁOWIEK-ORKIESTRA, wodzirej, wokalista, raper, filmowiec, aktor, reżyser, producent, stand-up’er….. Dać mu mikrofon i tłumy milkną, a potem śpiewają i zaśmiewają się z nim!
I przyznaje od razu, że zawsze gdzieś tam leniuszkiem bywał w szkole, bo sztuka podbudowywała go bardziej, niż siedzenie w książkach. Nic w tym złego, uważam, bo ważnym jest mieć cel w życiu i do niego dążyć, a Mateusz prawie z mlekiem matki…I sam podkreśla, że wejście w sztukę wcale nie jest obrazem lenistwa bo: „Jeśli ktoś angażuje się w sztukę i chce w nią wejść na 100%, grając np. spektakle, to musi bardzo mocno w to wejść. Czyli, potrzeba tutaj super determinacji, bo dla mnie paradoksem było to, że byłem w stanie nauczyć się kilkunastu stron tekstu, a do nauki było mi troszkę dalej.” Zapytany, co dawała i wciąż daje mu sztuka, opowiada historię, w którą naprawdę ciężko uwierzyć:
„Jak byłem w podstawówce czy w gimnazjum, byłem takim najbardziej szarym człowiekiem w kącie sali. Nie odzywałem się do ludzi z klasy, bo za bardzo się wstydziłem.”
Tak, wiem, mnie też szczęka opadła. Mateusz kontynuuje:
„Sama Trójka, i będę to powtarzał, dała mi bardzo dużo. Poprzez spektakle, debaty, TMF i podobne rzeczy poczułem się mocno podbudowany i bardzo się rozwinąłem.”
Czyli nie liczy się miejsce na liście szkół, liczy się to czy szkoła daje możliwość rozwoju siebie, nie ważne w jakiej dziedzinie. Mateusz znalazł tutaj kawałek siebie. Bardzo nas to cieszy!
Jeszcze z czasów gimnazjum wspomina rolę statysty 3ciego planu w serialu TVN „Szkoła”, do którego dostał się bez problemów, jednak wciąż mając w sobie dużo niepewności i nieśmiałości. Przypadek sprawił, że zagrawszy rolę aktora, który nie dotarł na plan, zwrócił uwagę castingowców. Zaowocowało to rolą Mikołaja Redyka w 4 odcinkach „Szkoły”! Paradoksem, jak to wspomina mama Mateusza, było to, że zagrał… kujona! Mateusz również śmieje się z tego do rozpuku, bo oceniono go bardzo dobrze, szczególnie w scenie w barze, kiedy to kujon zostaje podstępnie odurzony alkoholem!
Stając się trójkowiczem Mateusz „wpadł w ucho” p. Monice Ryszawy (recytując utwory na polskim) oraz
P. Małgorzacie Janczur (grając Marszałka Piłsudskiego). Tę ostatnią rolę wspomina z rozrzewnieniem wskazując na swoje absolutne zaangażowanie na dzień przed spektaklem na Dzień Niepodległości, kiedy to w stroju Marszałka cieszył oczy sąsiadów dumnie krocząc z wiadrem do… śmietnika! Jasnym więc było, że w momencie, kiedy przyszło świętować kolejny jubileusz szkoły 110-lecia, Mateusza nie mogło na nim zabraknąć w wielorakiej roli. Odegrawszy swoją rolę w przedstawieniu pokazującym Trójkę w różnych czasach jej funkcjonowania, wraz z Krzysztofem Ziębą zaśpiewał dwie niezapomniane piosenki: „Mury” Jacka Kaczmarskiego i „Przeżyj to sam” Lombardu. Mateusz postawił sobie ambitny cel wczucia się w piosenki z czasów, które jego rodzice ledwie pamiętali i, oczywiście, zaowocowało to wspólnym śpiewaniem z publicznością pozostawiając te chwile na długo.
Kolejna odsłona Mateusza to rapowanie. Nie zapomnę ostatniego TMF-u, kiedy to, poproszony o zarapowanie Mateusz wziął i zarapował, tak po prostu. Wszyscy oszaleliśmy! Mateusz przyznaje się do 50 własnych tekstów, z czego jeden nam udostępnił.
„Numer rzucony dziś na szybko kiedyś gwiazda szkoły, Teraz jedyne czym ja się szczycę to na beatach pomysł, Czy ktoś uświadomi mi jak prawda boli wchodzę all in, Czemu nie rozumiem ludzi w tłumie z których rząd chce doić, Czemu nie pojmuje ze ktoś mówi ze została pętla, Przecież życie to jest pętla i odwróci się kolejka, Na każdego przyjdzie pora trzeba tylko zacząć działać, Nawet jeśli echo wola kiedyś będzie przysięgała, To dla ludzi smutnych numer kiedyś sam nie miałem łatwo, Ale wziąłem życie w kupę i udało się ogarnąć, Teraz szczęście zapukało do mnie i zapuka do Was, Życie się udało człowiek nie ma co się zbyt przejmować, Wiec chodź i się uśmiechaj chwytaj dzień panta rei płynie rzeka, Każdy może zaznać szczęścia a nie pecha, Wiec chwytaj dzień i się uśmiechaj, Jedynie od siebie tutaj trzeba zacząć działać, Ludzi chmara trzeba zacząć żyć w różowych okularach, Niech się kręci świat, wokół ciebie jak i u mnie, Dobro z siebie daj a powróci podwójnie, Życie to jest skarb, i pamiętaj masz je jedno, Więc korzystaj tak jakby jutro miało zblednąć, Człowiek czasem się wyłącza, Zakładając te słuchawki, Znów na beatach znów na łączach, I nie potrzebuje sprawdzić, Czy mi jeszcze coś potrzeba, raczej nie bo ciągle pędzę, Nie zamykaj się na ludzi którzy Ci podali rękę, Załamałeś się po tamtej bo nie czuje tego?, Spoko zaraz miłość wpadnie nawet nie pójdziesz daleko, Uwierz mi ze Bóg tak działa ze czasem nas karze, Ale potem wynagradza sowicie przebieg tych zdarzeń ,Więc niech leci w górę numer który ma być pocieszeniem, Nawet Tobie się ułoży mogę mówić jestem pewien, I tak szczerze, tak zupełnie chciałbym chwycić Cię za rękę, I odlecieć tak wysoko ze ten świat nas nie dosięgnie, I porzucić głupie myśli, byśmy byli czuli, Od pierwszego spotkania zawsze chciałem Cię przytulić, Ale choć się człowiek gubi to odnajdzie swoją drogę, Sukces trafi się za chwile jeśli poczekasz sobie, Droga składa się z zakrętów trzeba po nich manewrować, Nikt nie mówił do sukcesu będzie kiedyś prosta droga, Bez pieniędzy lecz z miłością tez możesz się uśmiechać, Bez milionów lecz z radością ze ktoś na Ciebie czeka, Jak nie czeka to się znajdzie, kwestia czasu uwierz w słowa, Życie idzie z przeznaczeniem i trzeba się przystosować, A na koniec rzucę tylko kilka pozytywnych myśli, Te złe czasy dziś umilkną niech ta radość już się ziści.”
Numer nazywa się „Na szybko”, ale tu nie chodzi o szybkie potraktowanie tematu, tylko szybkość powstania: 15-20 minut. Na TMFie było ‘na żywo’!
Pierwszy FeKuSz Mateusza to od razu górna półka: rola Hamleta…na wesoło. „Bo sztuka nie jest taka zła!” – jak mówi Mateusz, oddemonizując „Hamleta”. Tekst pisany wspólnie z przyjaciółmi: ”Chłopaki, zróbmy taki format! Może się to przyjmie! Ludzie będą się śmiać.” I był to strzał w dziesiątkę: pomysł i wykonanie nagrodzone owacjami! Natchnieni absolutnym sukcesem decydują się w kolejnym roku na „Pieśń o Roladzie”.
„Na początku strasznie mi się to nie podobało, bo dostałem rolę narratora…”
….”Ale, co TY, Mateusz!”, przerywam mu, „Toż to było rewelacyjne! Jakaś bajka!” Hm, no tak, bo Mateusz miał był Roladem (którego w końcu zagrał Maciek Dereń)…żal zrozumiany, ale nie ma tego złego…Mateusz postanowił zbudować swoją rolę tak, że….dostał nagrodę!
„W pewnym momencie czytałem swój tekst, jak komentator sportowy. To było improwizowanie na żywo! ”
I znowu rewelacja!
Trzeci FeKuSz doczekał się zmiany konwencji: powstał „Scapegoat”. I choć, jak to Mateusz ujął:
„Lubię rozumieć to, co mówię, a u mnie z angielskim… i gdyby chłopaki wpletli mi jakieś wulgaryzmy…”
Ale od początku. Grając w grę Mafia, skład Scapegoata (Bartosz Nerć i Piotr Smoleń), wpadł na pomysł i uskutecznił pierwsze kwestie historii pewnej śmierci granej…po angielsku. Lata 20ste i 30ste w Los Angeles i nieco nadszarpnięty czasem i lekko utykający detektyw ___, bo jak Mateusz wspomina :
”ja zawsze jakiś smaczek do postaci wrzucę.”
Dalej Mateusz komentuje:
„To było niesamowite. Mieliśmy to wszystko rozpisane na dwóch dużych tablicach korkowych: co z którym wątkiem się łączy i do czego ma to doprowadzić.”
Zawiła, ale ciekawa fabuła i rewelacyjne wykonanie. To nie mogło się inaczej skończyć: kolejne owacje! W kolejnym „Scapegoacie” rola Mateusza musiała być proporcjonalna do możliwości czasowych, czyli: wyszedł na scenę i go zabili! J
Na pożegnanie z Trójką Mateusz wybiera udział w sztuce nie do końca współgrającej z jego wesołą naturą, ale wartą wielkiego wysiłku, jaki musiał włożyć w nauczenie się bardzo długiego tekstu. Mowa tu o roli Wolframa von Eschenbach w „Tanhauserze” napisanym i zagranym przez Kacpra Bylicę.
„Tutaj nie było miejsca na improwizację. Tutaj trzeba było od A do Z. Musiałem to wszystko wykuć na pamięć – a tu matura w zanadrzu. (…) Ja te emocje poczułem dopiero na Gali. To był mój ostatni FeKuSz i poprzysięgłem sobie, że ja to tak zagram, że ja po prostu będę tą postacią. I tak też się stało.”
Nie muszę tego komentować, znowu rewelacja!
Mateuszowi oczywiście wciąż było mało. Wspomina konferansjerkę na Fekuszu i TMFie:
”Mój ulubiony format, stand-up, coś na żywo, budowanie żartu sytuacyjnego, spontaniczność, błyskotliwe reagowanie tu i teraz, pomysły riposty w połowie czyjegoś zdania, ratowanie sytuacji, gdy ktoś zapomina tekstu…”
Mateuszowy raj, którego nam uchylał w nadmiarze przy tylu okazjach, że zupełnie zapomniałam, że nam również zaśpiewał na FeKuSzu!
”Bardzo wcześnie zacząłem śpiewać. Mój tata zaraził mnie muzyką. Uczyłem się wokalu w MDKu, a potem przez 4 lata chodziłem do nauczycielki, która nauczyła mnie jak śpiewać i czuć tonację. I śpiewałem gdzie się da. A na FeKuSzu wystąpiłem z piosenką ‘Szminki róż’ zespołu Video, bo w muzyce estradowej czuję się bardzo dobrze. Ale nie przeszkodziło mi to zaprezentować ‘Ważne są dni, których nie znamy’ Marka Grechuty.”
I że niby dość? My się dopiero rozkręcamy! Oczywiście, że był jeszcze film wymyślony, wyreżyserowany, wyprodukowany oraz zagrany przez Mateusza – „Sztab”. „Film z założenia nie miał być komedią, ale trwającym godzinę filmem post-apokaliptycznym i miał być zupełnie poważny, ale kiedy dołączyłem do ekipy…(…) I ciekawym było, że był scenariusz, którego praktycznie nikt się nie trzymał”, czyli pełen spontan, który udał się fantastycznie! Kontynuacją był „Sztab 2”, zrobiony bardziej profesjonalnie, bo Mateusz posiadał już umiejętności operatorskie, ale to za chwilę… Oczywiście spoty wyborcze kolegów oraz rzecz bardzo ważna dla czasu i okoliczności jego powstania: film dla nauczycieli, dla szkoły i całego systemu edukacji nakręcony w czasie strajku nauczycieli.
„Był to gorący czas dla nauczycieli, a ja chciałem im pomóc w sposób, jaki znam.”
Miało to ogromny odzew, za co my, nauczyciele, byliśmy i jesteśmy bardzo wdzięczni!
To jest wręcz niewiarygodne, że po takich artystycznych dokonaniach Mateusz znajduje chęć i siłę, żeby wziąć udział w Debatach Oxfordzkich. Zapytany co mu dały, odpowiada:
”Debaty dały mi niesamowitą zdolność wypowiadania się i znacznie większą śmiałość. Jest to trudne do uwierzenia, ale w gimnazjum nie byłem w stanie sklecić półtora zdania. Byłem zamkniętą w sobie małą osobą, z ręką na sercu. Debaty pomogły mi z tej strony, ale również nauczyły mnie dobrego i merytorycznego sporu. Nie muszę używać wulgaryzmów, krzyczeć i używać przemocy po to, by wygrać z kimś spór na bardzo inteligentnym i wysokim poziomie.”
Mateusz również podkreśla, że w debatach, oprócz niewątpliwego bagażu argumentu, chodzi również o sposób jego prezentacji. Wspomina, że zwykle będąc 3cim mówcą, stosował techniki zmiany tembru głosu dla ubarwienia sytuacji, które przytaczał i gesty, które dodatkowo wzbogacały wypowiadane słowa. Czyli, debata to też sztuka!
Z debatami wiąże się kolejny, już bardziej współczesny wątek życia Mateusza: praca w firmie Tomasza Matlęgi „Architekci Marzeń” i „Movie Kings”. Początek pracy Mateusza mogliśmy podziwiać oglądając właśnie „Sztab”, który stał się formą CV przyjęcia go do firmy. Po swoim pierwszym poważnym projekcie w Muzeum Lotnictwa, Mateusz zaczął sobie budować własną wizję artystyczną, szukając ciekawych kadrów i sposobów uwieczniania chwili, np. w sytuacjach tak przepełnionych emocjami, jak śluby i wesela w „Architektach Marzeń.”
Czyli już kończymy? Nic bardziej błędnego! Zmotywowany bardzo pozytywnym przyjęciem ‘roasta’, jaki wykonał podczas urodzin przyjaciela, Mateusz rozgląda się po Krakowie za open-mike’ami, żeby zaprezentować swoją wesołą naturę na stand-up’ach. Mówi, że lubi rozweselać ludzi, a że przychodzi mu to naturalnie…
Tak więc, jeśli Mateusz Hajduk to CZŁOWIEK-ORKIESTRA, to trochę Tauron Arena za mała, żeby go całego ogarnąć! Ale rośnij nam Mateusz, bo i do Berlina i Paryża za Tobą pojedziem!