Właśnie dzieje się coś nadzwyczajnego, taka mała klamerka: wpis o występie Karoliny 3 lata temu otworzył cykl „Sławy Trójki”. A teraz KAROLINA SZCZUROWSKA, kończąc swoją karierę w Trójce wchodzi w poczet Sław pełnym wpisem, dla potomności!
Kruczoczarne, długie i kręcone włosy, piękne ciemne i głębokie oczy, drobna postać młodej kobiety, której dać mikrofon do ręki, to wywali korki, porwie w zachwycie, wyczochra w krzyku, utuli w szepcie i zostawi w głowie i sercu nie przecinek, czy kropkę, ale wykrzyknik!
Każdy artysta ma swoją wizję, swój pomysł czy swój świat, którym chce się podzielić z innymi. Karolina zapytana o to, o czym śpiewa, mówi: „Śpiewam o sobie, o tym co przeżywam, o moich doświadczeniach, o moich oczekiwaniach i o tym co czuję w danym momencie.” Dla Karoliny ważnym jest, żeby ten, kto jej słucha mógł się z Nią utożsamić i znaleźć tam cząstkę siebie. To jest piękna misja, ponieważ robienie czegoś tak osobistego, jak sztuka z myślą o swoim odbiorcy przybliża mu tę czasami zupełnie niedocenianą sferę życia, na pewno pomaga w chwilach złych i uskrzydla w chwilach szczęścia. Karolinie wychodzi to fantastycznie, bo przekaz ma jasny, a umiejętność nawiązywania kontaktu z odbiorcą z pewnością bardzo pomaga. Nasza Sława mówi, że nie boi się śpiewać, o tym co czuje, szuka w sobie stabilizacji, żeby najpierw być zgodną ze sobą, by potem stać się autentyczną dla ludzi, „żeby dawać im takiego motorka”, jak to określa. Podkreśla tutaj, że właśnie ta autentyczność i wiarygodność powinna być ogromnie ważna dla artysty, bo publiczność szybko się zorientuje, że artysta oszukuje, a to oznacza koniec!
Karolina jest artystką pełną gębą: pisze swoje utwory od początku (co jest bardzo trudne), śpiewając covery przerabia je na swoją nutę dodając coś swojego, śpiewa również kompozycje innych utożsamiając się z nimi tak bardzo, że ma się wrażenie, że są Jej. Karolina tak to komentuje: „Uważam, że osoba, która nie próbuje tworzyć swoich rzeczy, choćby nie wiem; jak złe by były, naprawdę, (…) nie powinna nazywać się artystą!” Mocne słowa, ale bardzo prawdziwe, bardzo. Zgodziłyśmy się w tej kwestii, że należy odróżnić artystę od rzemieślnika, kreatora od naśladowcy. I nie ma tu żadnego negatywnego podtekstu, ponieważ każdy początkujący jest najpierw rzemieślnikiem uczącym się na nutach czy słowach swoich idoli, ale w pewnym momencie przychodzi chwila na otwarcie drzwi do zupełnie swojego intymnego świata. I żeby nie wyszło zbyt pompatycznie – znowu umiejscawiając sztukę na niedostępnym piedestale danym tylko wybranym – Karolina zaznacza, że nie chodzi o to, żeby od razu tworzyć genialne kompozycje, bo sama dość krytycznie odnosi się do własnej twórczości sprzed 2 lat (choć wtedy śpiewała o rzeczach dla siebie ogromnie ważnych), ale żeby wciąż tworzyć, rozwijać się i pokazywać swoje lepsze „ja”. „Takie pisanie i komponowanie bardzo wyzwala i mega pomaga” – niech będzie piękną puentą.
Niedawno miała miejsce premiera pierwszej płyty Karoliny, więc kolejny temat sam się wywołał do tablicy. Premierze towarzyszył teledysk do piosenki „Uciekaj” (Karo Szczurowska – Uciekaj (Official Video) https://www.youtube.com/watch?v=dTLYSDL0ojs), Pauliny Romaniuk i Krzysztofa Spychały. W głowie Karoliny narodził się pomysł na coś tajemniczego i nieoczywistego, łagodne i takie kobiece, bo „w takiej odsłonie mnie jeszcze nie było.” Ma z nią same fajne skojarzenia: pierwszy dojrzały utwór, kończący pierwszą płytę, tworzoną w super atmosferze, poczucie bycia w siódmym niebie, słuchanie jej na cały regulator i płacz radości wracając z nagrań z Warszawy w samochodzie. Mnie podczas słuchania i oglądania teledysku też coś uwięzło w gardle i musiałam odtworzyć piosenkę jeszcze i jeszcze raz, żeby ogarnąć tę nową nieznaną mi dotąd Karolinę w całości. Jestem głęboko przekonana, że każdy, kto zna Karolinę będzie miał dokładnie takie odczucia. Nagranie, dokonane z tą samą firmą, z którą Karolina nagrała poprzedni singiel z Antkiem Smykiewiczem (Karo Szczurowska feat. Antek Smykiewicz – Poranna https://www.youtube.com/watch?v=9wJhfx8RUu4), odbywało się na green screenie po to, żeby móc wpleść te niesamowite efekty, jak np. latanie! „Miałam uprząż pod suknią ślubną i (…) przyjechali kaskaderzy, którzy uczyli mnie latać!” Tego nie da się zapomnieć! Należy tu uhonorować ekipę, dzięki której efekt był powalający i, chociaż na początku Karolina miała obawy co do pomysłów – np. ta piękna ślubna suknia, to w rezultacie uległa wizji i profesjonalizmowi ekipy, czego absolutnie nie żałuje!
Skoro porozmawiałyśmy o tym, co dzieje się teraz łatwo było przejść do rozmowy o przyszłości muzyki w życiu Karoliny. Jasnym jest, że nasza Sława – jak z resztą większość młodych artystów – chciałaby i marzyłaby o tym, żeby muzyka stała się całym Jej życiem, ale… I tu pojawia się zgrzyt, który hamuje lub uniemożliwia realizację własnych marzeń. Rynek muzyczny w Polsce przesilony jest utalentowanymi i wykształconymi artystami, równie utalentowanymi, ale niewykształconymi, ale też całą masą tzw. artystów, którzy istnieją na rynku z powodu każdego, ale na pewno nie artystycznego. Ten przesilony rynek traci na jakości i wybicie się oraz przetrwanie na nim jest zbyt ciężkie dla takich młodych osób, jak utalentowana i wykształcona Karolina (oby to się nie spełniło!). I pomimo tego, że sztuka ma takie same prawa bytu, jak pozostałe zawody – choć niestety w Polsce tak nie jest – dlatego Karolina buduje sobie alternatywę w życiu. Szkoda, że nie można spokojnie korzystać z talentu: prawnik-artysta, lekarz-artysta, kierowca-artysta, to nie artysta pełną gębą. Karolinę to zasmuca. I nie ma się co dziwić. Choć, może dla muzyka jest światełko w tunelu, bo akurat „muzyki słucha każdy”.
Teraz trochę retrospektywy. Skąd znamy Karolinę? Choćby z pierwszej edycji The Voice Kids. „To była dla mnie cudna przygoda. (…) Dodało mi to to ogrom odwagi i wiary w siebie. Uzyskałam też duże grono odbiorców, którzy cały czas są ze mną (…) i wspierają mnie w dalszej drodze.” Bycie częścią przygotowań takiego programu, nie jako widz, również miało niebagatelny wpływ na Karolinę. Zapytałam więc, czy wzorem naszej Gabrysi Marat, wzięłaby udział w The Voice of Poland:” Na razie o tym nie myślę, ale za kilka lat, kto wie…” Karolina również może pochwalić się kilkoma występami w telewizjach śniadaniowych, a to oznacza, że krąg Jej odbiorców znacznie się poszerzył.
To skoro przewijamy taśmę do tyłu, to nie mogło nie pojawić się pytanie: a kiedy się to u Ciebie zaczęło? I chyba mamy rekord, bo nasza Karolina jeszcze dobrze spod stołu nie wystawała, jako 4-latka, kiedy świat usłyszał, co potrafi. Uczęszczała do szkoły Państwa Burcan „Triolki” w Rabce Zdrój przez 12 lat! Z nią jeździła na festiwale i konkursy w całej Polsce, na festiwale międzynarodowe do Włoch czy do Pragi. „Od tego momentu miałam już duże obycie ze sceną, nauczyłam się, jak się na niej zachowywać.” Po The Voice Kids i jeszcze innych festiwalach przyszedł czas na kolejny etap w życiu młodego artysty. Jako, że oddźwięk programu był tak wielki, że Karolina zaczęła być zapraszana na liczne koncerty, festiwale i imprezy okolicznościowe, gdzie doświadczała kontaktu z tzw. żywym widzem – i spodobało Jej się to bardzo! Powstał zespół, który Jej wszędzie towarzyszył (jedno z tych nagrań zaprezentowałam 3 lata temu, żeby przedstawić wszystkim Trójkowiczom naszą młodą gwiazdę). COVID popsuł plany nie tylko Jej, ale światełkiem w tunelu okazała się okazja koncertu live choć bez publiczności w Lublinie, a uprzednio próba w Warszawie z nowym zespołem. Zaśpiewała tam piosenki ze swojej nowej płyty, co było nie lada przeżyciem. Karolina również wspomina coś, o czym z pewnością nie zapomni: kiedy to zmuszona śpiewać koncert w studiu bez widowni musiała zwracać się do wirtualnej publiczności mówiąc do czarnego ekranu. Oblicze tego trudnego czasu. Ale pomimo tego, oddźwięk słuchających i oglądających był tak wielki i pozytywny, że wszystko inne zniknęło całkowicie. Wielki profesjonalizm Karoliny został zauważony przez muzyków, z którymi grała. Zgrali się po pierwszej próbie, nie znając się wcześniej! Na bębnach grał Oskar który gra z Eweliną Lisowską, basistą był Piotrek z Video, pianistą był Grzesiek który grał dla Maryli Rodowicz – muzycy z górnej półki. „Miałam ogromne szczęście!(…)” A na koniec powiedzieli, Jej, że są dumni. Czy to jest raj? Oj, jest!
Zawsze pytam młodych artystów o sens muzyki w ich życiu. Niby pytanie oczywiste dla artystów, ale taka odpowiedź może być niezmiernie ważna dla nas, odbiorców. Bo kiedy słyszymy, że – tak jak u Karoliny – muzyka „jest możliwością przeniesienia się w zupełnie inny świat i odcięcia się na chwile od rzeczywistości, (…) uwolnienia emocji i wyrażenia siebie”, dochodzimy do wniosku, że „robi’ ona z nami dokładnie to, co z artystami. Czyli jest niezbędna w życiu, ponieważ – jak dodaje Karolina – „ja śpiewając, czy grając, nigdy nie czuję się źle, (…) czuje się wolna i czuję się sobą.” Wygląda na to, że muzyka ma szanse wygrać z niejednym terapeutą.
Na koniec tej wspominkowej części rozmowy, na której znacznie dłuższą i głębszą kontynuację zapraszam do Trójkowego Ogrodu Sztuki, musiało paść pytanie o FeKuSze. Pomimo dość bogatego doświadczenia scenicznego, FeKuSz w Trójce był nowością. Na pierwszej Gali, bo jasnym jest, że przeszła eliminacje „śpiewająco”, zaprezentowała utwór (tytuł) przy akompaniamencie Marysi Stolarczyk na gitarze, ale sama nie tylko śpiewała, ale również grała na skrzypcach. Jak sama stwierdziła, postanowiła wyjść ze swojej strefy komfortu, jaką daje Jej śpiewanie, co dodało Jej dodatkowy zastrzyk adrenaliny i niezapomniane emocje. Oj, niezapomniane, wręcz magiczne! Przy drugim FeKuSzu, oprócz samego występu artystycznego, na Karolinę spadł zaszczyt przygotowania samej konferansjerki Gali – coś, co rok wcześniej określiła jako „ogrom pracy”. Zebrała sobie grupkę super kreatywnych ludzi (ze szczególnym serduchem dla Dominika Gosławskiego i Asi Maj) i, pomimo nakładającego się z FeKuSzem nagrywania płyty, razem wymyślili plan i „zamierzchła przeszłość lat 80-tych” ujrzała światło dzienne. Karolina pamięta dużo pracy, niesamowite emocje, niekończące się próby, i jak to mówi „spinę” na końcu, żeby „wespół, w zespół” wszystko wyszło świetnie. I tak się stało! Można sobie wyobrazić, jaki to był dla Niej stres, bo oprócz nadzorowania przebiegu Gali, miała również swój występ, zakończony pierwszym miejscem na podium! Ale, że to zaskoczenie? 😉 „To było dla mnie duże wyróżnienie!” I choć pamięta wiele ze swojego występu, bo jak mówi „na scenie jestem tu i teraz, pokazuję się i bardzo wszystko przeżywam”, przygodę z drugim FeKuSzem wspomina jako coś wyjątkowego.
A za miesiąc nas zamknęli! (Karolina Szczurowska #hot16challenge2 https://www.youtube.com/watch?v=UnfKDbMf31E)
Do końca lutego tego roku mieliśmy nadzieję i plany, żeby może zrobić FeKuSz wirtualnie, a może się uda. Nie udało się, po raz pierwszy w historii tego liceum i – wszyscy, ale to wszyscy wiemy, że to taki OSTATNI pierwszy raz, i nigdy więcej! Atmosfera teatru, to coś tak bardzo niepowtarzalnego i wyjątkowego, te emocje na backstage’u, tego nie da się przenieść w świat wirtualny. Uznaliśmy, że Gala w Łaźni przy pustej widowni to absolutnie nie to! Ale się nie poddajemy! Karolina mówi o FeKuSzach w Trójce: „Organizowanie takich imprez, w szkole ma wielki sens, bo oprócz tego, że można zaprezentować siebie, nauczyć opanowywania stresu, to również uczy wzajemnego szacunku na scenie i jest to bardzo ważne. (…) Uczy to, że jak występuje się np. w duecie, to nie powinno się wybijać. I jest to bardzo fajne.”
Zakończyłyśmy naszą jakże ciekawą rozmowę zastanawiając się nad obecną sytuacją. Pomimo rzeczy strasznych, strachu, paniki, utraty kogoś bliskiego, zamknięcia, wydaje się, że ta pandemia zdołała nauczyć nas czegoś, np. tego „jak bardzo ważnym jest kontakt z innymi ludźmi i jak bardzo dużo wnosi do życia. (…) I również pokazuje nam taką siłę ludzką, pozwala nam ją poznać. Momentami pozwala na spokój i zastanowienie. (…) Ludzie teraz bardziej doceniają to, co mają” – to Karolina, nie zaparta w bojach współczesnej historii weteranka, ale doświadczająca tego wszystkiego obecna nastolatka, piękna – jak wszyscy, nie ważne, czy artystyczni furiaci, czy nie. I obie zgodziłyśmy się, że również w takich momentach rola sztuki jest nieoceniona: „gdyby nie muzyka, to ja bym tego tak spokojnie nie przeszła. Muzyka uwalnia mnie od rzeczywistości. Zamykam się wtedy na chwilę ze sobą i zapominam o tym, co się dzieje na świecie! I nie byłoby ze mną dobrze, gdyby nie muzyka”! A z nami, byłoby inaczej? Na pewno nie! Rola artystów w obecnych czasach wydaje się wręcz kluczowa: kiedyś byli bardowie, a teraz są właśnie artyści! Bo nie mamy Mickiewiczów, Kaczmarskich, i obyśmy ich nie potrzebowali, teraz mamy naszych wspaniałych artystów, z Karoliną w czołówce, żeby nas zresetowali – starych czy młodych – pomogli, byli naszą szansą…jedyną, ostatnią w naszej codziennej walce.
Karolina, bo czuję niejaką, ale bardzo mocną presję mego ciała i duszy: to kiedy następny koncert, bo go potrzebuję?