Klaudia Doniec

Pierwsze skojarzenie z Klaudią to Jej oczy: duże, głębokie i bardzo często śmiejące się. Drugie skojarzenie do wspaniały głos, którym powaliła nas kompletnie na Jej ostatnim Fekuszu.

A mogliśmy o Niej w ogóle nie usłyszeć, ponieważ w pierwszej klasie do Klaudii, mieszkającej w Przybysławicach, dochodziły sprzeczne informacje o Fekuszu: każdy mówił co innego.  Na szczęście zdecydowała się zaryzykować i od razu przeszła eliminacje. Ale jak się zorientowała, że Gala odbędzie się w prawdziwym teatrze, strach ją niemały obleciał, ponieważ zwykle występowała na jakiejś sali gimnastycznej, więc teraz stres był wielki:

„ pamiętam ile czasu spędziłam nad wyborem piosenki (…), żeby tylko się nie wygłupić.” Próby przed Galą jednak uspokoiły Ją nieco, bo mogła oswoić się z mikrofonem, sceną, a i nauczyciele czy rówieśnicy wspomagali dobrą radą. „Potem sam Fekusz: duży stres, przygotowania, odpowiedni ubiór, odpowiednie nastawienie, jeszcze moment na ostatnie poprawki. Później oczekiwanie na wejście w słynnej sali za sceną…” Ten ostatni element zapadł Klaudii w pamięć najbardziej: „ każdy się stresował. Robiliśmy wszystko, żeby nie myśleć o występach, wygłupialiśmy się, rozśmieszali, co zawsze pomagało.”

„Największą robotę robi atmosfera”, podkreśla. Nie zawsze utrzymuje się kontakt z ludźmi z innych roczników, tak na korytarzu. A tutaj taka okazja pojawiła się, a nauka jaką Klaudia wyniosła to to, że „ trzeba otwierać się na ludzi”. I zgodziła się ze mną w 100% , że sztuka to taka Magiczna Pani, która łączy wszystkich, zawsze i wszędzie.

A sam występ? Kopalnia doświadczenia! Klaudia nabyła kolejne umiejętności, wzmocniła się i, z roku na rok, coraz bardziej błyszczała, żeby wreszcie zdobyć nagrodę na swoim ostatnim Fekuszu. Jako fotograf szkolny pamiętam, że podczas Jej pierwszych występów miałam nie lada problem złapać Klaudię w kilku, choćby 4 różnych ujęciach, ponieważ stres unieruchomił Ją szalenie skutecznie. Ale już w drugiej, a szczególnie trzeciej klasie, nabyła fantastycznej swobody na scenie, czyli artystka pełna parą! Po pierwszej klasie wyszła z kolejną lekcją: następnym razem wybierze piosenkę, którą lubi i dobrze się w niej czuje. To częsty mankament młodych artystów nie śpiewających własnych utworów – które gwarantują spełnienie obu warunków  – ale kompozycje ukochanych artystów, a zdarza się czasami, że możliwości wokalisty są niewystarczające. Ponadto Klaudia mocno akcentuje fakt, że takie występy nauczyły Ją bardzo, jak radzić sobie ze stresem.  Mówi, że wprawdzie jest przyzwyczajona do występów, jako uczennica szkoły muzycznej, flecistka i wokalistka, ale każdy występ jest inny i każdy uczy czegoś innego. „Nie poddawałam się, bo chciałam to zrobić nie tyle dla innych, co dla siebie. Chciałam sobie udowodnić, że potrafię i że – dzięki swojej pasji – mogę wypracować coś innego.” Z ostatniej klasy Klaudia pamięta, jak wraz z Igorem Majerczakiem ćwiczyli sobie swoje kawałki w salce przy Sali Gimnastycznej: poprawiali się, rozśpiewywali razem, udzielali sobie rad. Jeszcze kilka uwag na próbach w teatrze i … „Jesteś na scenie, nie przejmuj się nikim, zrobisz to jak najlepiej, w ogóle nie ma stresu” – taka mantra to tylko cuda działa!  Ta swoboda i doświadczenie opłaciło się sowicie.

Moim celem jest namawianie każdego do uprawiania sztuki, a nie kto inny, jak właśnie artyści mogą najbardziej wiarygodnie do jej przekonać. „Uważam, że sztuka wiele wnosi do naszego codziennego życia, ale też pozwala wypracować w sobie np. wytrwałość.” Klaudia gra na flecie poprzecznym, to po pierwsze wielka determinacja, ale również bardzo cenna umiejętność organizowania sobie czasu. Od 11stego roku życia: dwie szkoły, sama się uczyła, sama robiła zadania – a teraz cieszy się tym, że potrafi połączyć wiele przedsięwzięć. Oprócz tego sztuka dla Klaudii to taka odskocznia od różnych problemów i odpoczynek od codzienności.

„Świat bez muzyki byłby więzieniem!” Klaudia totalnie utożsamia się z muzyką, nie potrafi bez niej żyć, nawet robi to nieświadomie chodząc i nucąc sobie coś pod nosem. A bez niej! Jak mogłaby wyrzucić z siebie emocje? Jak mogłaby się wyrazić? A czym byłby świat, gdyby jedynymi czynnościami było pójście do roboty, powrót, zjedzenie czegoś i położenie się spać. Niewyobrażalne!

Spośród wszystkich gatunków sztuki Klaudia przyznaje się wyłącznie do muzyki, nie może bez niej żyć. Przeszukuje Internet nie tylko, żeby zaspokoić swoje emocjonalne potrzeby, ale również nauczyć się czegoś, np. śpiewania, czyli emisji głosu. I tu pojawiła się kolejna ważna kwestia: panuje powszechne przekonanie, że może opanowanie instrumentu w zakresie co najmniej dobrym jest wskazane, ale ćwiczenie słuchu, głosu, dykcji i oddechu już wcale nie jest konieczne, bo wystarczy tylko mieć jako taki słuch. Klaudia tak to skomentowała: „głos to tak naprawdę, instrument, więc również potrzebuje konkretnej techniki, wydźwięku i oddechu. Jeśli ktoś zacznie śpiewać nieumiejętnie, to sobie może zniszczyć głos i skończyć swoją karierę bardzo szybko.” Przytoczyła przykłady, „ żeby śpiewając wysokie dźwięki nie odchylać głowy do tylu, bo napinają się struny głosowe, podobnie przy niskich dźwiękach nie spuszczać głowy i być rozluźnionym w trakcie śpiewania, bo ciało to taka aparatura, która pomaga temu dźwiękowi wyjść.” Podaje tutaj własny przykład, kiedy – na początku swojej drogi w śpiewaniu – nie zwracała na to uwagi i po jednej piosence łapała ją chrypa i bolało gardło. A teraz już wie, że trzeba się najpierw rozśpiewać, a potem dobrze kontrolować ciało, żeby niespodzianki nie zepsuły wszystkiego.

„Kto Ci to Klaudio zrobił? „ – pytam o „winowajcę” odpowiedzialnego za wprowadzenie Jej do muzyki. Klaudia wskazuje swojego tatę, który grając na saksofonie w zespole od pyrtka wciągał córę w muzykę. Klaudia pamięta, jak tańczyła sobie do utworów granych przez zespół taty i podśpiewywała. W podstawówce wygrała konkurs piosenki, potem pojawiła się propozycja śpiewania w gminnym chórze i po 3 latach gry w muzycznym życiu Klaudii zawitał flet poprzeczny. Było tak dobrze, że nauczycielka przekonała rodziców, że latorośl powinna poważniej zająć się muzyką i tak oto Klaudia znalazła swoje miejsce w szkole muzycznej. Mogliśmy usłyszeć Ją grającą dwukrotnie, w czasie Jasełek, ale na Fekuszu zrezygnowała z występu solowego na koszt śpiewu, ponieważ niełatwy jest odbiór samego fletu bez akompaniamentu fortepianu, i w dodatku na żywo.

Klaudia wierzy z tzw. „ dar Boży” i jest za niego wdzięczna. Uważa, że skoro została nim obdarowana, to powinna go rozwijać i o niego dbać. Ale to tylko ten 1% , a cała reszta to, praca, praca i praca. U Klaudii zaczęła się wcześnie, i dobrze,  bo im wcześniej tym lepiej. W pierwszej klasie podstawówki dwa razy w tygodniu śpiew, liczne konkursy, poświęcanie swojego wolnego czasu, czasami kosztem spotkań ze znajomymi, potem szkoła muzyczna i jeszcze więcej wyrzeczeń. „Nauka gry na instrumencie wymaga strasznie dużo czasu. To jest codzienne ćwiczenie, min. 45 minut. I oprócz tego inne przedmioty w szkole muzycznej. A potem jeszcze zwykła szkoła. (…) I to wszystko narastało, bo czym wyższa klasa, tym więcej nauki.” I to wszystko przyniosło efekty nie tylko artystyczne, ponieważ duża ilość zajęć nauczyła Klaudię bardzo produktywnie zawiadywać czasem. Dzięki temu kolejne 6 lat pracy w szkole muzycznej na drugim stopniu, który wybrała dobrowolnie i musiała dzielić z Trójką, nie stanowiły większego problemu. Jest dumna, że nauczyła się wspomnianej wytrwałości, bo chociaż pojawiały się chwile zwątpienia, załamania i spadku energii, to sukcesy potrafiły Ją mocno naładować. Jak się to przełożyło na życie codzienne? Otóż bardzo. Klaudia dostała się do klasy DSD mając zaledwie podstawy języka. Ciężko pracowała przez 3 lata, żeby z początkowego poziomu A1 zdać końcowy egzamin na poziomie B2.

I wygląda na to, że ta intensywna praca nad śpiewem i opanowanie instrumentu otworzą Jej niejedne drzwi w życiu. Od kilku lat Klaudia gra w dwóch orkiestrach gminnych, w zespole „Fermata” na koncertach okolicznościowych, podczas mszy, np. co roku jeżdżą na Skałkę grać w czasie procesji Bożego Ciała.

Zapytana, jak rozwijały się jej gusta muzyczne zaczyna od pop-u, kiedy miała naście lat, ale dlatego, że wszyscy go słuchali. Potem jednak postanowiła poszukać czegoś dla siebie i stwierdziła, ze w każdej muzyce jest coś dla niej, ponieważ każdy gatunek  potrafi „ruszyć takie moje wewnętrzne ja, pozwolić mi się uspokoić, odpuścić sobie, uciec od problemów życia codziennego.”

Poprosiłam Klaudię, żeby wybiegła nieco w przyszłość i spróbowała umiejscowić muzykę w swoim życiu. I wtedy dowiedziałam się czegoś, co jeszcze nie padło w czasie moich rozmów z Wami: Klaudia marzy o tym, żeby dostać się do  ….. orkiestry wojskowej! Zaczęłyśmy gorączkowo o tym rozmawiać: ja przypomniałam sobie przeglądy orkiestr wojskowych z całego świata na płycie Rynku Głównego, a Klaudia opowiadała o corocznym przeglądzie takich orkiestr  w Skale. Obu nam się to bardzo podobało, a szczególnie Klaudii, która w ten sposób mogłaby połączyć pasję z pracą. I żeby było jasne: praca w takiej orkiestrze to nie tylko granie, ale również cudowne musztry, układy i chociaż dostać się do takiej orkiestry nie jest  łatwo …. ale o czym my mówimy? Kto przez lata doskonalił determinację i wytrwałość?

W kwestii planów, Klaudia dalej podąża drogą absolutnego fana języka niemieckiego na UP, a muzycznie również rozważa dołączenie do Symfonicznej Orkiestry Uniwersyteckiej, bo zależy Jej na podtrzymywaniu techniki, którą wypracowała. Jeśli chodzi o śpiewanie, to Klaudię korci umieszczanie piosenek gdzieś w Internecie, ma już dwa utwory na swoim Instagramie.

Klaudio, Klaudio, będę Cię  śledzić i wspierać, bo takie cudne istoty, jak Ty muszą pojawiać się w ludzkiej świadomości jak najczęściej! Powodzenia i widzimy się na przeglądzie orkiestr wojskowych!