Natalia Kübler

„Jak ja super wyglądam na tych zdjęciach!”, to dość oryginalny powód, dla którego chce się zająć nie modelingiem, ale fotografią! Ale nasza kolejna Sława nigdy tuzinkową osobą nie była. Natalia Kübler, kto ją zna, ten ją lubi!

Jak zobaczyła, co potrafi lustrzanka porzuciła telefon i wpadła w sidła przysłony, czasu i balansu bieli. I oczywiście na początku była rodzina, fotki z podróży, sesje z przyjaciółmi, tak jak to się odbywać powinno. Zapytana czemu nie poszła w rysunek, żeby móc stworzyć jeszcze piękniejszą wersję siebie i innych mówi, że jakoś ją to po prostu nie pociągało, bo uważała, że nie potrafi rysować. Nawet Pani Przedszkolanka nie zdołała zainspirować Natalii do uprawiania tej sztuki. „Natalko, jak Ty pięknie dobierasz kolory!” poszło w kierunku wrażliwości na obraz zastany, a Jej kredką stał się aparat. Wspomina, że odkąd pamięta potrafiła zapamiętać szczegóły garderoby albo inne charakterystyczne detale, np. buty i też dlatego przyjaciele wróżyli Jej karierę detektywa w FBI. Jakie szczęście, że ktoś taki może po prostu być fotografem! Mama Natalii też dorzuciła coś do koszyczka oddając się swojej pasji obserwowania ludzi: gdziekolwiek jeździli, mama uwielbiała siadać sobie czy to na plaży czy w górach z książką, po czym po książce tylko wiatr hulał, a ona z zapałem patrzyła sobie na ludzi. Natalia to najwyraźniej podłapała, a fakt, że sama była bardzo często uwieczniana przez rodziców, skierował Ją w otwarte ramiona sztuki. I zanim zafascynował ją obraz nieruchomy, doświadczyła z koleżankami swoich własnej produkcji scenek i kabaretów oraz „Dziadów” w wersji young and …not very wise! Już nie było wątpliwości: w Natalii obudził się twórca, choć wciąż poszukiwał swojego narzędzia.

Spotkanie z Kubą Ociepą na naszym Kółku Foto wspomina tak: „Kuba pokazał to, co tworzy. To była głównie fotografia reportażowa. I moje pierwsze wrażenie było takie, że te zdjęcia są pewnie profesjonalne, ale dla mnie nie za ładne, bo są brudne i przedstawiają brzydką rzeczywistość”. Takie podejście stereotypowego rozumienia dobrego zdjęcia, czyli: pięknie doświetlone, ze wszystkimi ostrymi szczegółami, symetrycznego, cudownego, po prostu…nierealnego. I dla Natalii, która tak zachwycała się faktem, że lustrzanka robi takie ŁADNE zdjęcia, oglądanie dorobku Kuby – którego szanowała, bo przecież w końcu pracował w gazecie – było szokiem. Przez dwa lata żyła w przekonaniu, że Kuba robi dobre zdjęcia, ale zupełnie nie w Jej stylu. Z zajęć pamięta dużo, choć co do głęboko-omawianej teorii fotografii odnosi się sceptycznie, jednak być może było to dla Niej za wcześnie. Ale pamięta różne rodzaje fotografii, np. otworkowa, kiedy to Kuba przeobraził salę, w której odbywały się zajęcia w ciemnię i autentycznie tworzyliśmy takie zdjęcia otworkowe osiedla. Może „magia” tego rodzaju fotografii nie od razu trafiła w Natalię … 😉 i trochę wody w Wiśle musiało upłynąć, żeby pojęła na jakiej zasadzie działa ta technika J. Były też zajęcia z malowania światłem w ciemnościach, kiedy w zimowe popołudnie wyszliśmy ze statywami w okolice Szpitala Rydygiera i na długim czasie robiliśmy jadące oświetlone pojazdy. „Pamiętam autobus 139, chyba jechał na Kombinat, i właśnie tak super mi się rozmyło (…) Sam autobus się nie rozmył, a wszystko inne się rozmyło. Absolutnie tego nie planowałam”, podkreślając jak niewiele wiedziała o fotografii. A potem malowaliśmy latarką napis 3LO w ciemnościach. Ale zabawa! Przypomniały nam się zajęcia z fotografii produktowej, w czasie których upiększaliśmy światłem i własną wyobraźnią chleby, warzywa i owoce. Na jedne zajęcia Kuba przyniósł namiot bezcieniowy i Natalia robiła wypracowane zdjęcia reklamowe perfum czy zabawek. Były też zdjęcia na korytarzu Trójki, ale Natalia przyznaje, że wnętrze szkoły nie bardzo jej się podobało jako przestrzeń do robienia zdjęć, ale „może teraz  Trójka wygląda ładniej! Dawno mnie tam nie było!”  ;). Jednego razu pojechali do skateparku robić zdjęcia w ruchu i Natalia pamięta, że właśnie dzięki temu, że były to zajęcia Kółka przełamała wstyd robienia zdjęć chłopakom, co z pewnością zaowocowało też większą odwagą w robieniu zdjęć ludziom. Oczywiście FeKuSz i wsparcie Kuby, bo zdjęcia w warunkach scenicznych przy dominacji ciemności oraz ciągle zmieniającego się mocnego światła scenicznego, to dopiero wyzwanie.

Ludzie zawsze inspirowali Natalię bardziej niż np. martwa natura albo krajobraz „dla mnie twarz i oczy są bardziej interesujące”. I choćby ten krajobraz czy street był najpiękniejszy, to umieszczenie tam człowieka, według Natalii, dodaje uroku i czyni to zdjęcie jeszcze ciekawszym. A co do portretów, które Natalia bardzo lubi, można wykreować modela podkreślając jego walory np. stylizacją czy drobną korektą, żeby wyróżnić ciekawe elementy i szczegóły, bo  obie doszłyśmy do przekonania, że nie ma ludzi pięknych i brzydkich, są ludzie ciekawi i niepowtarzalni. Temat plastykowego kanonu piękna czasów obecnych pojawił się więc sam. Jakaś dla nas niezrozumiała siła pcha człowieka w obłęd różnorodnych zabiegów i stylizacji, karze robić z siebie niedoścignioną kopię kogoś, kogo nawet nie znamy, pozbawiając się radości z odkrywania własnego, jedynego w sobie i unikatowego portretu własnego. A dla nas, fotografów, właśnie to naturalne piękno, ta niezwykła głębia i niepowtarzalność, to jest to co nas inspiruje i napędza. I wydobycie tego od modela – żyjącego w przeświadczeniu, że daleko mu do ideału, więc lepiej nałożyć maskę i wyglądać sztucznie – to radość, spełnienie i kompletna satysfakcja dla obu stron.

Koszyk z tematami do rozmowy zdecydowanie się przewrócił i rozsypały się różne ciekawe wątki. Wspomniałyśmy zdjęcie, które w pewnym momencie wywołało burzę: autor zdjęcia, jak i modelka mieli inne zdanie co do odbioru zdjęcia niż ja. Cały ten incydent miał tak naprawdę odkryć kolejną prawdę: mężczyzna patrzy na kobietę inaczej, i kobieta patrzy na kobietę inaczej. I nie ma tutaj „ładne” czy „brzydkie”, tylko odbiór osobisty i indywidualne wrażenie. I powiedzenie komuś „Nie podoba mi się”, a nie „beznadziejne zdjęcie” ma pomóc, a nie podciąć nogi.

Przeszłyśmy do tematu tzw. „zdjęć Küblerkowych”. Nazwa powstała w czasach trójkowych, kiedy to Natalia robiła zdjęcia na długim czasie na jakimś podparciu lub statywie, żeby jeszcze bardziej wydobyć smugę ruchu fotografowanej postaci: „są to zdjęcia uchwycone na długim czasie podczas ruchu modela, wtedy tworzy się ciekawa smuga, za lub przed  postacią. A jeżeli ta osoba nie rusza się, bo na przykład śpiewa, to ja mogę poruszyć aparatem w jedną czy drugą stronę i uzyskam inny ale równie ciekawy efekt. Wszelkie wariacje dozwolone”. A to wszystko tworzy takie magiczno-mistyczne wrażenie obecności jakiegoś ducha podążającego za swoim człowiekiem. A jak jeszcze zrobić to w czerń-bieli, to obraz staje się dużo bardziej zagadkowy, a o to w tym stylu chodzi. Ale zdjęcia Küblerkowe powstały i zostały w Trójce, bo tylko FeKuSz, a właściwie czarne tło i rozświetlona scena pozwalały Natalii tak malować. A teraz nie ma na co dzień tak dogodnych warunków na tworzenie takiej fotografii. Zapytana o ulubione zdjęcie wskazuje właśnie to i tęskno Jej, bo poza Trójką nie było okazji robić takie zdjęcia.

Po Trójce Natalia miała niemałą przygodę z Krakowskimi Szkołami Artystycznymi, kierunek: Kreatywna Fotografia. Wprawdzie idąc na studia o fotografii wiedziała niewiele, ale spotkanie z fotografią analogową, w skrócie: taką na kliszy, nieco narozrabiało w głowie: „wszelkie wariacje, co można zrobić z tą kliszą, z wywołaniem, jakie efekty można uzyskać. W życiu bym nie powiedziała!” Bo do tej pory taka fotografia kojarzyła się z dzieciństwem, kiedy to był automat do klikania i punkt do wywoływania zdjęć. Nic szczególnego. „I ja myślałam, że to wszystko!” I wprawdzie można teraz osiągnąć podobne efekty przy pomocy aplikacji czy programów, ale to nie to samo. Bo mając zajęcia w ciemni „można było wywołać zdjęcia nie tylko na papierze, ale też na czymkolwiek się chciało, z zastosowaniem konkretnej techniki i chemikaliów, czy czasu wywoływania” I na czym wywoływała zdjęcia Natalia? Na desce do krojenia!!! Magia? Nie, chemia! 😉 Ale Natalia u nas na biol-chemie była, więc bułeczka z masełkiem! 😉

Ciągnięcie dwóch kierunków na raz okazało się zbyt dużym wysiłkiem, bo Natalia albo coś robi na 100%, albo nic nie robi! Zrezygnowała ze szkoły artystycznej na korzyść AWFu, ale w planach ma powrót do sztuki.

Niedawno Natalia miała przygodę z ekipą naszego Łukasza Łazarskiego, który założył firmę eventową obsługującą różnego rodzaju imprezy. Zastąpiła tam koleżankę, Natalię Łabuzek, i zajęła się uwiecznianiem urodzin, imprez oraz gali z licytacją na cele charytatywne. Świetna okazja do robienia zdjęć reportażowych, chociaż – jak już wiemy – do szczególnie ulubionych rodzajów fotografii nie należy. „To jest dla mnie cykanie miliona zdjęć wybieranie zaledwie kilku. (…) Robienie takich zdjęć jest okay, bo można z tego żyć, ale nie jest to fotografia która daje mi szczęście”. Pandemia postanowiła zmienić i to.

Natalia również robiła zdjęcia na corocznym festiwalu Green Film Festival, na Bulwarach Wiślanych koło Smoka Wawelskiego. Impreza międzynarodowa, skupiająca twórców krótkich filmów o tematyce ekologicznej, imprezy towarzyszące – jednym słowem, znowu reportaż, ale tym razem prestiż RMFu jako organizatora robił swoje. „Na początku było strasznie, bo przychodziłam na godzinę 9tą a wychodziłam o 22giej (…) A oni wymagali, żeby po powrocie do domu zdjęcia obrobić i wysłać”. Niezła szkoła życia! Żeby przetrwać jakoś taki tydzień, musiała dogadać się z kolegą, żeby móc się wymieniać na dyżurach i choć trochę pospać! I pomimo blichtru i pompy imprezy Natalia zderzyła się z rzeczywistością pracodawcy, który wymaga rzeczy nawet nie do końca zgodnych z techniką i filozofią robienia zdjęć, które tak dokładnie studiowała, ale w końcu to on płaci. I nawet kiedy w pewnym momencie zabłysnęła iskierka nadziei zrobienia czegoś bardziej artystycznego, bo organizatorzy zażądali zdjęć różnych detali z imprezy i Natalia naprawdę wysiliła wyobraźnię, żeby stworzyć coś więcej niż reporterskie złapanie chwili, nie spotkało się to z aprobatą. Trudny kawałek chleba! „Po raz pierwszy spotkałam się z sytuacją, że nie zawsze to co ja uważam za urocze, cudowne i artystyczne, jest tak samo odbierane przez innych”. Trochę ostudziło to zapał Natalii w podejmowaniu się podobnych przedsięwzięć.

Dużo się działo w życiu Natalii i gdyby nie pandemia, działoby się tak dalej. Natalia wspomina ŚDM, kiedy to przyjęła 5 chłopaków w Wielkiej Brytanii, którzy – czy to przypadek? 😉 – założyli swoją organizację, która promowała artystów i zajmowała się organizowaniem imprez. Zaproponowali Jej zrobienie 6 sesji zdjęciowych o różnorodnej tematyce. Zrobiła już dwie i bardzo Ją ten projekt cieszy. Wreszcie!  Natalia była  członkiem grupy na AWFie „Społeczność AWF channel”, podejmującej różne działania artystyczne, w tym fotografię. Ceni sobie to bardzo, bo zawsze jest tam ktoś, kto poratuje w sytuacji kryzysowej albo po prostu podzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem. A że główny trzon grupy tworzą mężczyźni, to o techniczną stronę fotografowania nie ma się co martwić, z uśmiechem dodaje Natalia. Zaangażowała się w sesje, tzw. TFP: ja tobie jedno, a ty mi drugie, taki fotograficzny barter. Dzięki temu zdjęcia Natalii można oglądać np. na Facebooku czy Instagramie. Zrobiła takich sesji całkiem sporo: „jak mi się jakaś twarz spodoba, to pytam taką osobę, czy byłaby chętna”. Zdarzyło się też, że zdjęcie modelki, którą fotografowała zostało opublikowane w magazynie modowym w Kalifornii, mimo że tutaj w Polsce nijak można było zdobyć ten magazyn i oglądać Jej pracę na papierze oryginalnie w magazynie. To bardzo ważne dla fotografa. I tu Natalia, zupełnie zresztą słusznie, wyraziła żal, że taka rzecz musi stać się za granicą, a nie w Polsce, gdzie nie ma takiej ilości magazynów modowych i, w związku z tym, konkurencja jest bardzo wysoka.

Ma wizję siebie i pomysł na siebie. Zdarzyła się sytuacja, kiedy zobaczyła ciekawą twarz młodego mężczyzny, wymyśliła mu stylizację, zabrała na Plac Centralny „bo tam jest zachowany klimat PRL-u”, i zrobiła fantastyczną sesję. Ot, tak!

Czas kończyć część historii Natalii, choć nasz rozmowa trwała jeszcze kilka godzin. I na relację z niej zapraszam do Trójkowego Ogrodu Sztuki.

Zwracajcie uwagę na autorów zdjęć, bo być może natraficie na zdjęcia Natalii.