Jakub Mądrzywołek

Najdłużej grał 13 godzin i 8 minut i wciąż jest zupełnie normalnym, super-ciekawym i tak energetycznym człowiekiem, że od razu chce się z nim zagrać!

Uważasz, że gry są stratą czasu? Kuba przekona cię, że najwyraźniej nie znalazła cię ta pierwsza, bo jak cię znajdzie, to wpadniesz jak kluska w kompot i – o paradoksie! – sam nie będziesz chciał z niego wyjść!

Jakub Mądrzywołek, bo to nasza kolejna Sława, zawsze roześmiany, fan sportu, młody człowiek posiadający własne zdanie i, co najważniejsze, poważnie zakręcony na granie.

Wirusa grania wszczepiła mu babcia, w gry planszowe wessała Go Marta Kisiel, fascynatka gier, u której nocował wraz z tatą w czasie turnieju szermierczego kiedyś tam. Kuba przypomina sobie dzień przed rozgrywkami, kiedy to zaproszony do pokoju gier wsiąkł do godziny 3ciej nad ranem, a o 7dmej rozpoczynał się turniej. I tak do końca turnieju! Ale w końcu i w sporcie i w grach jest współzawodnictwo, więc Kuba wygrał – nieważne w czym 😊

Jego pierwszą grą była Terra Mistica: „zaawansowana gra cywilizacyjna, w której prowadzi się różne rasy, żeby podbijać rożne lądy, reformować je i zdobywać punkty.” Bardzo przydatne przy planowaniu sobie np. życia, realizowaniu wielkich projektów lub zakusów na rządzenie grupą ludzi. „To była trudna gra, ale (…) sprawiła mi ogromną frajdę, bo mogłem przerzucić się z gier komputerowych, które były mi bliskie, na plansze. I jeszcze mogłem rozmawiać z innymi!” Po powrocie z zawodów kupił ją sobie i tak biblioteczka z grami znalazła swoją pierwszą pozycję. A miał wtedy 17 lat! Wprawdzie grał wcześniej w inne gry, ale to właśnie ta „dała taki jakby przebłysk, żebym zaczął pisać o tych grach, żebym bardziej się w to angażował, grywał z innymi i je pokazywał.” Przy tym wątku pojawiło się sformułowanie „normalna” i „nienormalna” gra. Kuba tłumaczy, że „ludzie bardziej i doświadczeni w graniu troszkę inaczej postrzegają granie, ponieważ często sięgają po gry bardziej zaawansowane, które mogą być trudne i skomplikowane dla tzw. normalnego odbiorcy, dla zwykłej osoby, która nie gra tak często.” A określenia „normalna gra” to taka, do której można usiąść z kimkolwiek i gdziekolwiek: taka osoba szybko zrozumie zasady i będzie się świetnie bawić. Te bardziej zaawansowane gry są na 1,5 godziny, 2 godziny albo na 4, a instrukcja do gry zajmuje nawet 20, 30 stron. I ma w sobie o wiele więcej komponentów, jest dużo zmiennych i zasad oraz mechanika jest o wiele bardziej zaawansowana. Kuba komentuje to fachowo: „jest większy próg wejścia.”

Jest takie stereotypowe przekonanie, że gry są tylko dla dzieci lub że są bardzo prymitywnym sposobem na spędzenie wolnego czasu. Przyznaję, że zanim Kuba nie zaczął przynosić gier do szkoły i graliśmy na przerwach, widziałam się gdzieś pośród tłumu tych wąsko-myślących. Bo to właśnie Kuba obalił ten mit mówiąc, że: „gry są dla każdej osoby i każdy powinien grać, ponieważ w historii ludzkości gry nam towarzyszą od nie wiadomo kiedy. Na początku służyły do zabicia czasu, np. w Starożytnym Egipcie strażnicy grali w kości, żeby im szybciej czas mijał.” Czyli wygląda na to, że wartość gier w dawnych czasach była znikoma. Kuba jednak podkreśla, że wraz z rozwojem ludzkości zmieniły się też i gry: stały się bardziej angażujące i „osoba podczas grania wchodzi w interakcję z innymi grającymi, może też się sama bardziej angażować, co znacząco zmienia postrzeganie gier.” Kuba stara się zrozumieć to myślenie stereotypowe o graniu jeszcze z innej perspektywy: panuje kolejna powszechna opinia, że gry – szczególnie komputerowe – uzależniają. W grach takich jest bardzo dużo bodźców, które po prostu powodują, że gra jest fajna, a ci, którzy nie grają – a co za tym idzie – nie wiedzą o tym, formułują takie opinie, a Kuba na te zarzuty odpowiada tak: „Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma ulubionej gry, to znaczy, że jej jeszcze nie znalazł!” Czyli, znajdź sobie ulubienicę, a zapomnisz o uzależnieniu!  Krótko i treściwie. Problem jest o tyle poważny, że tzw. „starsze pokolenie” nie będąc zorientowanym tak naprawdę na czym obecnie może polegać granie, ogranicza dostęp do tej rozrywki swoim pociechom i również pozbawia siebie nieograniczonej prymitywnymi zasadami gry (np. w makao czy warcaby), tylko dlatego, że zatrzymał się właśnie na tym etapie i powiela niepochlebne opinie o graniu, a mógłby nieco zainteresować się zagadnieniem. Zamiast prowadzić w towarzystwie do niczego prowadzące przepychanki słowne na drażliwe tematy, można grając odkryć w sobie nowe umiejętności albo nieznane dotąd walory naszych towarzyszy gry. Tak więc, taki sposób spędzania ze sobą czasu jak najbardziej potrafi łączyć ludzi bardziej niż niejedna rozmowa, która po kilkunastu minutach sztucznego omijania wspomnianych tematów, zazwyczaj kończy się…. Po prostu kończy. A szkoda. I na to również Kuba zwraca uwagę. Podczas takiego grania można wejść z kimś w interakcję pozytywną, ale też negatywną, np. przeszkadzając komuś, można rywalizować, współpracować, czyli z kimś się dogadać, żeby osiągnąć jakiś wspólny cel. Można też w ten sposób poznać nowe osoby. Kuba podaje swój przykład, kiedy to rozwiązał problem przełamania pierwszych lodów w grupie na początku swoich studiów i poznania się w naturalny sposób. Rewelacyjny pomysł! Nikt niczego nie udaje i w sposób wyjątkowo rozrywkowy daje się poznać. Bariera znika. „Na początku zaczęliśmy od gier słownych. Tak, po prostu, żeby się rozgadać. Żeby osoby mogły zobaczyć, że jest to bezpieczna strefa (…)”. Później zaczęli wchodzić w bardziej rywalizujące gry i chociaż czasami może to być ryzykowne, Kuba znalazł „bezpieczną” grę z typu imprezowych i od tej pory, nie dość, że się wszyscy dobrze znają, to jeszcze dalej grają na całego! (Gdyby ktoś chciał zasięgnąć języka, Kuba jest otwarty na pytania!)

Wciąż sceptyczni? W takim razie zapytałam Kubę, czego można nauczyć się grając. „Tutaj trzeba podzielić to na dwie kategorie. Zacznijmy od dzieci, bo najlepiej można pokazać za pomocą gier, czego można nauczyć dzieci. Dzieci potrzebują otoczenia, w którym mogą się rozwijać, a gry są właśnie takim otoczeniem. Na przykład mogą uczyć się kolorów, czytania czy pisania, ale również mogą uczyć się kreatywnego myślenia, szukania bardziej niekonwencjonalnych rozwiązań, czy ciekawych pomysłów, bo podczas grania nie ma liniowych możliwości: trzeba pomyśleć co zrobić w jedną stronę bądź drugą. Dzięki temu mogą się nauczyć konsekwencji swoich działań. To jest bardzo ważna umiejętność, nikt nie zaprzeczy. Kolejna sprawa to nauczenie się przegrywać: „Świetny sposób, żeby dziecko nauczyło się, że nie dostaje się wszystkiego od razu. (…) To jest bardzo cenne.” Następny aspekt, o którym wspomina Kuba jest jeszcze ważniejszy: „Żyjemy w takich czasach, że nasze myślenie i to jak się zachowujemy jest efektem tego, jak zachowywaliśmy się, kiedy byliśmy młodzi, np. temperament czy wpływ rodziców. To rzutuje na naszą przyszłość. I w grach widać to właśnie. Dzieci mogą być bardziej kreatywne, bardziej otwarte na możliwości, szybciej łapią zasady (…) i szukają nowych i nietuzinkowych rozwiązań. Gdy zdarzało mi się grać z dorosłymi, którzy albo nie grali albo byli mniej doświadczeni, widziałem, że grali bardzo schematycznie. Grali bardziej standardowo, takim samym procesem, byli mniej kreatywnie i również bali się podejmować ryzyka, a w niektórych grach dzięki ryzyku można więcej wygrać. Oni jednak myśleli bardziej racjonalnie (i to wcale nie oznacza, że myślenie racjonalne jest złe!).” To znowu bardzo cenne uwagi, bo to właśnie wspomniane obecne czasy wymagają od nas kreatywności, giętkości, spontaniczności i bardzo często podejmowania ryzyka, a prawdą jest, że tzw. starsze pokolenie było wychowane i edukowane w złudnym bezpieczeństwie standardów i schematów. Kuba ciągnie ten wątek dalej opowiadając jak szybko i sprawnie przerzucił się z gier komputerowych na planszówki, w których również znalazł niestandardowe rozwiązania, szybko opanował 20, 30stostronicowe instrukcje i grając, szukał swoich sposobów, testował strategie z jednej gry w innych mając w ten sposób o wiele większe szanse na wygranie. Nie mówiąc o analitycznym myśleniu. Jakie to pomocne i praktyczne umiejętności, które – jeśli w inny sposób nie nabędziemy, bo i gdzie – będą niemiłym zaskoczeniem w późniejszym życiu i powodem niepotrzebnego stresu i rozczarowań. A tak, dzięki np. grom, takie umiejętności można nabyć znacznie wcześniej i przyjemniej.

Kuba nie dzieli gier na „dla dzieci i dorosłych”. Według Niego ta bariera zaciera się już. Są po prostu gry mniej i bardziej zaawansowane. Przytacza przykład gier skomplikowanych, gdzie kostka nie służy jedynie do rzucania, ale poprzez obracanie ścianek i odpowiednie łączenie kolorów ścian z liczbą, albo wykorzystanie wartości na kostce, jako waluta do osiągnięcia czegoś innego. I to jest już mocno niekonwencjonalne: „dorośli mogą odejść od tego standardowego myślenia, tej rutyny życiowej.” Pozwala to oderwać się od realnego świata i działać wolno, choć w ramach pewnych zasad, „bawiąc się jak w czystej piaskownicy.”

Są książki papierowe, e-booki i audiobooki. Nie inaczej jest w grach: planszówki, komputerowe czy on-line? Dla Kuby to trudny wybór, bo gra we wszystko i wszystkim. A wybór gry zostawia danemu nastrojowi. Ale, myśląc o doborze gier jako rodzic, pewnie wybrałby planszówki, bo pozostałe rodzaje niosą za sobą złą sławę wywołujących agresję czy uzależnienie, chociaż Kuba nie do końca się z tym zgadza. W grach komputerowych jest bardzo dużo bodźców, jest koordynacja głowa-ręka podczas podejmowania decyzji, szybkość i impulsywność, czego nie ma w planszówkach w takim stopniu: „mogą sobie usiąść, mogą się odprężyć, mogą się głębiej zastanowić nad tym co robią, mogą w spokojniejszy sposób to przemyśleć, a nie 30 milisekund na podjęcie decyzji. (…) Czyli, nie powiem co jest lepsze, bo jest to kwestia czystych preferencji.” Dalej Kuba wymienia nieskończoną ilość rodzajów gier np. imprezowych, na 12-16 osób, kiedy impreza siada, albo quizowych z drużynami, które współzawodniczą, gry do grania w domu, na wyjeździe, kiedy pada, albo do grania w czasie pikniku w plenerze, strategiczne…worek, całkiem spory był się urwał. Mało tego, jak Feniks z popiołów, w czasie pandemii, kiedy nie można było wyjść z domu, wydawcy nie publikowali nowych tytułów, nie było konwentów, rozwinął się nowy trend: planszówki on-line. Dzięki temu oczywiście można było, można i będzie można zagrać w planszówkę z kimś np. ze Stanów Zjednoczonych, lub tak jak sam wspomina, „w zespole dwóch Polaków, jeden Szwajcar, każdy w swoim domu.”

Sławy Trójki to projekt o ludziach sztuki w szeroko pojętym znaczeniu tego słowa. Wbrew pozorom granie to nie tylko klikanie czy przestawianie pionków: swoją kreatywnością oraz wzornictwem granie może spokojnie zająć jedno z szanowanych miejsc. „Jeśli chodzi o sztukę w grach, to można ją interpretować na różne sposoby: na tworzenie czegoś, ukazywanie czegoś czy np. artystyczną prezentację jakiejś myśli autora. Także mechanika, czyli niekonwencjonalne możliwości mogą podpadać pod pojęcie sztuki.” W grach można znaleźć wiele różnorodnych przejawów sztuki, np. witraże, czy malowanie obrazów, czy mieszanie kolorów, mozaiki, itp. Kuba zwraca również uwagę na to, że w samych grach może pojawić element sztuki jakiejś kultury, np. gra Inis o czasach celtyckich, gdzie korzysta się z dobrodziejstw bogów celtyckich. Gra Dixit, która według Kuby powinna być znana szerszej publice, polega na tym, że „na podstawie obrazów szukamy różnych skojarzeń i opowiadamy o nich.” W grze Sen natomiast Kuba zauważa piękne wzornictwo, choć sama gra jest typowo strategiczna, a w grze Fabryka słów można znaleźć bardzo kolorowe obrazki w różnych formatach, które przekazują myśli autora. Po raz kolejny sztuka udowadnia, że niejedno ma imię i można ją znaleźć praktycznie wszędzie.

Kuba stworzył swoją stronę: KubaGra, „bo praktycznie gram od zawsze, we wszystko co się da.” Zaczął pisać swoją stronę, jak tylko poznał „swoją pierwszą miłość” – pierwszą planszówkę. Pojawiły się pierwsze kolekcje. A ponieważ Jego tata pisał recenzje książek, a Kuba potrzebował pieniędzy na gry (bo musicie to wiedzieć, że gry są drogie: nie płaci się za same elementy, ale też za pomysł autora, wartość intelektualną i knowhow. „Można kupić grę za 140 złotych, a mniejszą za 80 złotych. To jest równowartość jednego wyjścia do kina”, ale różnica jest taka, że w grę można grać kilkanaście nawet razy w różnym towarzystwie nie dopłacając złotówki. Czyli dobra inwestycja!), wpadł na podobny pomysł: będzie recenzował gry. Kuba na swojej stronie zaczął skromnie, opowiadając o grach, w które już zagrał. Odbiorcom zaczęło się to podobać i pewnego dnia, po pół roku, dostał grę do recenzji od wydawcy gier! I zaczęło się: gry zaczęły spływać (ok. 250 do tej pory!), a Kuba cieszył się, że może zaproponować ludziom dłuższą lub krótszą chwilę relaksu, patrząc jak grają w zarekomendowaną grę na drugim końcu Polski. Na stronie Kuba podaje wszystkie potrzebne informacje o grach, są poradniki jak wybrać grę, co kupić na wakacje, na prezent na święta, itp. Bardzo przydatne. Kuba pracował w sklepie z planszówkami w Galerii Bronowice przez 2 lata. „Ludzie podchodzili do mnie i pytali, co mają kupić.” Być może kiedyś na Niego trafiliście.

Kuba jest już znany w środowisku, jeździ na konwenty, wydawcy wciąż przesyłają kolejne gry do recenzji, i tak w ogóle, to sam jest częścią grającej społeczności i sam ma udział w jej tworzeniu.

Odwiedził nas w Trójkowy Dzień Dziecka, kiedy to zaprezentował na Małej Hali kilkanaście przeróżnych gier wybudzając niemałe zainteresowanie.

Kubo, ostatnio z Tobą przegrałam i tak być nie może! Wyzywam Cię na rewanż! … Ale najpierw musimy trochę pograć, żebym – jako wapniak – zrzuciła z siebie schematy i standardy, czego życzę wszystkim!

Link do filmów